Urodziny Lonki
W działach: Lonkostyle | Odsłony: 0Tak, tak… wiem, że urodziny Ilonki były już dawno temu – dokładnie 10 dni temu – ale ze względu na brak dostępu do własnego sprzętu, moja łączność ze światem online jest obecnie sporadyczna. Cóż, mówi się trudno i zaciska się zęby czekając na moment, aż wreszcie będzie można kupić nowy sprzęt. A tymczasem…
Lonka niechętnie opuszczała budynek przedszkola. Znów będą kazali się jej ubierać – samodzielnie, oczywiście. Znów będą ją ponaglać, a co najgorsze- jej metoda opóźniania wyjścia przy pomocy rozbiegania się na wszystkie strony i przyklejania nosa do wystawy plastycznych arcydzieł przedszkolaków przestała ostatnio działać. Zupełnie. Lonka opuściła więc głowę i noga za nogą pomaszerowała do szatni. Mama pogładziła Lonkę po ryżej głowie i zagadnęła
- A wiesz, co dziś na ciebie czeka w domu?
- Jajo?
- Eee… niespodzianka. – poprawiła mama.
- Jajo? – upewniła się jeszcze raz Ilonka.
- Nie – pokręciła głową mama. – coś o wiele większego niż jajo. – powiedziała konfidencjonalnie. W oku Lonki błysnęła mała iskierka.
- Duża niespodzianka. – powiedziała powoli, rozkoszując się każdą sylabą.
- Tak. Duuuża niespodzianka. – mrugnęła okiem mama. Ubieranie poszło sprawnie i za chwilę obie żegnały już panią woźną, a potem pomknęły na spotkanie wielkiej Niespodzianki.
Okazało się, że niespodzianek jest więcej.
- Cześć, Ilonka. – uśmiechnął się szeroko tata. Dał mamie buziaka, po czym pomógł Ilonce zdjąć kurteczkę i buciki. Ilonka, wiedząc że o tej porze taty zazwyczaj nie ma w domu przytuliła się do niego mocno. Tak tylko, na wypadek gdyby zaraz zaczął się ubierać i wychodzić do pracy.
- Wiesz, mamy dla ciebie duuużą niespodziankę – powiedział. Ilonka spojrzała na mamę i uśmiechnęła się szeroko. Mama odwzajemniła uśmiech a potem zdjęła szybko buty i zniknęła na górze.
- Chodź, umyjemy rączki i pójdziesz zobaczyć swoją Niespodziankę.
- Ja nie chcę myć rąk.
- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że należy je umyć.
- Ja nie chcę myć rąk!
- A chcesz Niespodziankę? – tata zawiesił głos.
- Tak.
- To idziemy umyć ręce. – stwierdził tata. Lonka nie protestowała. Była ciekawa co to takiego jest i nie mogła się doczekać, ale ostatecznie mycie rąk nie trwa dłużej niż powinno. A poza tym – co niespodzianka, to niespodzianka. Warta jest tego, żeby poświęć bitwę o Mydło’ń. W końcu to Jej Niespodzianka.
Ilonka grzecznie wyszorowała łapki, wysuszyła je o ręcznik i wycierając o spodnie jeszcze wilgotne paluszki szybko podreptała do swojego pokoju. Weszła. Na środku siedziała mama i trzymała kolorową torbę. „Mała ta Niespodzianka” przemknęło Lonce przez myśl.
I nagle zobaczyła TO z boku przy ścianie. Było wielkie i błękitne.
- Ojej… - powiedziała Lonka podchodząc do TEGO. – To jest domek! Niebieski. Domek na drzewie. – Lonka wdrapała się do środka i sięgając do góry dotykała ścian domku, niebieskich tak, jak jej oczy. Były miękkie i zrobione z materiału. Wydała z siebie gardłowy śmiech triumfalny i poczęła zdejmować z siebie części garderoby, bo domek był oczywiście nowym łóżeczkiem. Dziecięcym, już nie niemowlęcym łóżkiem z baldachimem, w którym każda Lonka chętnie zasypia i bawi się pluszaczkami lub czyta książeczki. A potem przyszła pora na skakanie po łóżku oraz rozpustne zajadanie się słodyczami…