04-09-2009 09:34
Dlaczego Popeye był niemal łysy?
W działach: żarcie | Odsłony: 13
Pamiętacie Popeye'a, który był silny, bo jadł szpinak? Superman mógł mu naskoczyć, kiedy tylko wygrzebał z przepastnych gaci puszkę szpinaku!
Dziś już wiadomo, że szpinak wcale nie jest aż taki zdrowy i przypisywane mu niegdyś właściwości są mocno przesadzone. A jednak nadal większość osób pytana o jedzenie bogate w żelazo wymienia właśnie szpinak.
Ale czemu ja się znów czepiłam jakiegoś biednego warzywa? No, bo ołysieć można. Moje pieczołowicie zapuszczane włosy od jakiegoś czasu zaczynają mnie tłumnie opuszczać. Doprowadza mnie to do szału i zaczęłam rozliczenie grzechów lodówkowych. Okazało się, że jednym z nich jest właśnie mój ulubiony szpinak. A to dlatego, że pomimo sporej dawki żelaza w tym zielonym warzywku, nie jest ono zbyt dobrze przyswajalne.
Według najnowszych danych biedny szpinaczek zaliczony został do inhibitorów żelaza głównie ze względu na kwas szczawiowy, który nie dość, że hamuje wchłanianie żelaza, to jeszcze wypłukuje z organizmu wapń. Zresztą, to nie jedyny składnik bogaty w szczawiany, uważany powszechnie za zdrowy. Do tej paczki zaliczają się także kasza gryczana, amarantus, rabarbar, orzechy, czy boćwina.
Jak na ironię potrawy z tych składników można podreperować... kwaśnymi owocami i warzywami (pomarańcze, truskawki, pomidory, papryka, ziemniaki, brukselka, brokuły), ponieważ witamina C i żelazo bardzo się lubią. W przyswajaniu żelaza pomaga też mięcho wszelkiego rodzaju, a najlepiej owoce morza. Hmm...
Tylko nadal pozostaje pytanie, jak to wszystko ze sobą skombinować. Może coś ekstremalnego? Np. krewetki ze szpinakiem i truskawkami. Albo łosoś ze szpinakiem i pomarańczami? Muszę się zastanowić. Coś się w końcu musi dać się z tego zrobić, bo fryzura a'la Popeye wcale mi się nie uśmiecha...
Dziś już wiadomo, że szpinak wcale nie jest aż taki zdrowy i przypisywane mu niegdyś właściwości są mocno przesadzone. A jednak nadal większość osób pytana o jedzenie bogate w żelazo wymienia właśnie szpinak.
Ale czemu ja się znów czepiłam jakiegoś biednego warzywa? No, bo ołysieć można. Moje pieczołowicie zapuszczane włosy od jakiegoś czasu zaczynają mnie tłumnie opuszczać. Doprowadza mnie to do szału i zaczęłam rozliczenie grzechów lodówkowych. Okazało się, że jednym z nich jest właśnie mój ulubiony szpinak. A to dlatego, że pomimo sporej dawki żelaza w tym zielonym warzywku, nie jest ono zbyt dobrze przyswajalne.
Według najnowszych danych biedny szpinaczek zaliczony został do inhibitorów żelaza głównie ze względu na kwas szczawiowy, który nie dość, że hamuje wchłanianie żelaza, to jeszcze wypłukuje z organizmu wapń. Zresztą, to nie jedyny składnik bogaty w szczawiany, uważany powszechnie za zdrowy. Do tej paczki zaliczają się także kasza gryczana, amarantus, rabarbar, orzechy, czy boćwina.
Jak na ironię potrawy z tych składników można podreperować... kwaśnymi owocami i warzywami (pomarańcze, truskawki, pomidory, papryka, ziemniaki, brukselka, brokuły), ponieważ witamina C i żelazo bardzo się lubią. W przyswajaniu żelaza pomaga też mięcho wszelkiego rodzaju, a najlepiej owoce morza. Hmm...
Tylko nadal pozostaje pytanie, jak to wszystko ze sobą skombinować. Może coś ekstremalnego? Np. krewetki ze szpinakiem i truskawkami. Albo łosoś ze szpinakiem i pomarańczami? Muszę się zastanowić. Coś się w końcu musi dać się z tego zrobić, bo fryzura a'la Popeye wcale mi się nie uśmiecha...