27-11-2009 17:26
Bajka o Gadającej Żabie
W działach: radosna Lonkotfurczość | Odsłony: 46
Wierszyk powstał z inspiracji i na życzenie Lonki. A skoro i tak mamy w domu mały jednoosobowy szpital, to postanowiłam go powiesić. Nie liczcie, że zanim Lonka wyzdrowieje, ja będę miała co powiesić...
(Zdjęcie z Wikipedii)
Przyszła raz żaba do fotografa.
Przyszła i czeka. Przed nią żyrafa
I hipopotam, wielki jak szafa.
Nim pan fotograf żyrafę dopieścił,
I hipcia wreszcie w swym kadrze zmieścił,
Żaba przysnęła już na podeście.
Podszedł fotograf do żaby śpiącej
Budzi gadzinę smacznie chrapiącą.
„Pani na zdjęcie, tą porą gorącą?”
Żaba podrywa się jak oaparzona,
Bardzo chrapaniem upokorzona.
„RReeech”, mówi, udając że niewzruszona.
I staje żaba przed aparatem
Z błyskiem w oku swym zezowatem,
Lśniąc ciałem mokrem i krostowatem.
„Rreeeech”, woła, „chcę usta mieć nieco mniejsze.
To ma ostatnio być ponętniejsze”.
Cóż, nawet żaby chcą być piękniejsze.
Fotograf, który jest zawodowcem,
Chrząka nieznacznie, rusza pokrowcem,
I skubie włosie swe siwe, proste.
„Mogłaby by pani szanowna spróbować
By słówko małe wyprodukować
Kiedy ja będę fotografować.”
„Rrrech”, woła żaba, „cóż to za słówko?”
„ Proszę się nie bać, będzie króciutko.
I przy okazji bardzo smaczniutko.”
Żaba łypie nań nieco zmieszana.
„No dobrze już, dobrze już, proszę pana.
Spróbuję.” Mówi zdecydowana.
Już ustawiona aparatura,
Zza niej powiewa biała fryzura,
Fotograf mówi więc: „Kon – Fi – Tu- Ra”.
Żaba swe oczy nań wytrzeszczyła,
Wzdęła się i zapowietrzyła,
Po czym chrapliwie mu oznajmiła:
„Marmelada!”
Kończąc karierę Żaby Co Gada.
(Zdjęcie z Wikipedii)
Przyszła raz żaba do fotografa.
Przyszła i czeka. Przed nią żyrafa
I hipopotam, wielki jak szafa.
Nim pan fotograf żyrafę dopieścił,
I hipcia wreszcie w swym kadrze zmieścił,
Żaba przysnęła już na podeście.
Podszedł fotograf do żaby śpiącej
Budzi gadzinę smacznie chrapiącą.
„Pani na zdjęcie, tą porą gorącą?”
Żaba podrywa się jak oaparzona,
Bardzo chrapaniem upokorzona.
„RReeech”, mówi, udając że niewzruszona.
I staje żaba przed aparatem
Z błyskiem w oku swym zezowatem,
Lśniąc ciałem mokrem i krostowatem.
„Rreeeech”, woła, „chcę usta mieć nieco mniejsze.
To ma ostatnio być ponętniejsze”.
Cóż, nawet żaby chcą być piękniejsze.
Fotograf, który jest zawodowcem,
Chrząka nieznacznie, rusza pokrowcem,
I skubie włosie swe siwe, proste.
„Mogłaby by pani szanowna spróbować
By słówko małe wyprodukować
Kiedy ja będę fotografować.”
„Rrrech”, woła żaba, „cóż to za słówko?”
„ Proszę się nie bać, będzie króciutko.
I przy okazji bardzo smaczniutko.”
Żaba łypie nań nieco zmieszana.
„No dobrze już, dobrze już, proszę pana.
Spróbuję.” Mówi zdecydowana.
Już ustawiona aparatura,
Zza niej powiewa biała fryzura,
Fotograf mówi więc: „Kon – Fi – Tu- Ra”.
Żaba swe oczy nań wytrzeszczyła,
Wzdęła się i zapowietrzyła,
Po czym chrapliwie mu oznajmiła:
„Marmelada!”
Kończąc karierę Żaby Co Gada.