» Blog » Twoi starzy
03-11-2009 14:41

Twoi starzy

W działach: marudzenie, radosna Lonkotfurczość | Odsłony: 1

Twoi starzy
Wpis powstał na podstawie luźnych skojarzeń i notatek. Jakiekolwiek podobieństwo do poglądów i opinii prawdziwych osób jest zupełnie przypadkowe.

No więc, jesteś rodzicem. Po początkowym otępieniu zmysłów endorfinami dochodzisz do siebie i już jesteś gotów dzielić się swoim Niewyobrażalnym. Dziecko rośnie, a ty strzelasz fokę za fotką, jakby to miało zapewnić maleństwu harmonijny rozwój. Maluchowi rośnie pierwszy ząbek, a ty czytasz o następstwach próchnicy i drukujesz tutoriale do nauki szczotkowania mleczaków. Dziecko zaczyna pełzać, a ty montujesz bramki na schodach, święcie wierząc, że kiedy zacznie biegać w przyszłym roku, będzie jak znalazł. Zasypujesz babcie dokładnymi parametrami dziecka co kilka dni.

W tym czasie, kiedy ty jesteś zafascynowany rozwojem fizycznym człowieka, twoje dziecko niepostrzeżenie dorasta. Dorasta do pierwszego buntu, do strachu, do agresji i miłości. I rodzicielstwo zaczyna cię męczyć, bo już nie masz wszystkiego jak na dłoni. Nie da się zważyć poziomu strachu po zgaszeniu światła. Nie można zmierzyć dziecięcej frustracji stawiając malucha przy metrze z żyrafką. Nie da się sprawdzić w słowniku różnicy w znaczeniu miłości do Przytulanki i miłości do Mamy.

Dociera do ciebie, że hodowla małego człowieka to niezwykle złożony proces. Dziecku przestaje w pewnym momencie wystarczać pełny brzuszek oraz twoja obecność i niemal z dnia na dzień sytuacja zaczyna wymagać od ciebie rodzicielskiej konsekwencji i dyscypliny, a są to pojęcia które każdemu źle się kojarzą. Od tej pory nie tylko musisz pomagać maluchowi przeżyć, ale musisz go zahartować na świat, co wymaga od ciebie wielu umiejętności.

Musisz być stanowczy. Musisz wymagać. Musisz umieć odmawiać i zgadzać się. Musisz umieć słuchać. Musisz umieć manipulować innymi. Musisz być sprawiedliwy. Musisz być przekonywujący. Musisz umieć kojarzyć fakty i wiązać je (w mniej lub bardziej) logiczną całość. Musisz, musisz, musisz…

Mamusie rozpisujące się na temat dziecięcych wałeczków i dołeczków rzadko kiedy zauważają, że dziecko to nie przyjemność, a dobrowolnie narzucony na siebie przymus. Nie może być przyjemności w tym akcie nieustającego tworzenia, które zaczynamy jako sprawcy i przekazujemy po kilkunastu latach w ręce (nie)odpowiedzialnego młodego człowieka. Rodzicielstwo to nie stan posiadania, to stan umysłu. Świadomość odpowiedzialności za czyjeś życie to w końcu pestka w porównaniu ze świadomością czynnego udziału w kształtowaniu psychiki innej istoty ludzkiej – jego wspomnień, pierwotnych skojarzeń i lęków – nierzadko kosztem własnej równowagi emocjonalnej i wbrew własnym przekonaniom.

Wypuszczenie dziecka w świat jest równoznaczne z wycięciem kawałka siebie – najpierw fizycznie, potem psychicznie. Tyle, że tak jak fizycznie odbywa się to w miarę szybko, tak psychiczny wymiar urodzenia dziecka jest o wiele dłuższy i z tego też powodu – o wiele bardziej bolesny.

Rodzicielstwo jest więc w pewnym sensie mocno zaawansowaną formą psychicznego sadomasochizmu. W przypadku kobiet wyraża się on również w wymiarze fizycznym – ciąża, poród, połóg, karmienie – wszystko to jest jak odmienne stany świadomości, w których ból jest po prostu jednym z kilku wskaźników potwierdzających, że wszystko jest w normie. Stąd moja niechęć do entuzjastów „stanu odmiennego”, który „w cudowny sposób odmienia życie kobiety”. Najczęściej zmiany te idą w kierunku znacznego wzrostu masy ciała, problemów z kręgosłupem, snem, trawieniem, koniecznością radykalnej zmiany sposobu odżywiania się i huśtawką nastrojów, a jego cudowność wyraża się w niesamowicie szybkim tempie zmian. Ot, cud. Cud tym większy, że zazwyczaj udaje się przy tym funkcjonować jak gdyby nic i zachować umiejętność trzeźwego spojrzenia na świat.

Rodzica płci męskiej czeka tylko i aż bierne znoszenie następstw fizycznego rodzicielstwa partnerki i hodowanie włosów, które będzie mógł rwać z głowy, gdy potomek pojawi się wreszcie na świecie. Iluzja, że da się wtedy cokolwiek zdziałać i mężczyzna znów poczuje się potrzebny, to pułapka w którą wpada 99,9% populacji. Kiedy w łeb bierze kołysanie, masowanie, kąpanie, a w końcu i leki, mężczyźnie pozostaje tylko iść na spacer i dać się dziecku spokojnie wypłakać. Nie należy się także łudzić, że ze starszym dzieckiem pójdzie nam łatwiej – pułapki okresu przedszkolnego i okresu dojrzewania bywają bardzo zwodnicze i z czasem człowiek zaczyna święcie wierzyć w stare porzekadło mówiące, że problemy rosną wraz z dzieckiem.

Ale to właśnie na tych spacerach - na które druga połowa zazwyczaj ekspediuje cię, by ocalić od niechybnej zbrodni dzieciobójstwa –z każdym haustem rześkiego powietrza dociera do ciebie raz za razem, że jesteś rodzicem. Wtedy właśnie na twojej twarzy powinien pojawić się uśmiech – gorzki, może nieco nostalgiczny; uśmiech świadczący o tym, że oto spłynęło na ciebie oświecenie i endorfinowe otępienie zmysłów ustępuje o wiele wolniej, niż ci się wydawało.

Komentarze


Repek
    @teaver
Ocena:
+1
To zabawny zbieg okoliczności, ale właśnie oglądaliśmy 78 odcinek Przystanku Alaska ["Dzień dobry, kocham cię"], w którym Shelly w końcu rodzi. Ale wcześniej spotyka swoją przyszłą córeczkę na trzech różnych etapach życia. Jego fabuła bardzo pasuje do Twojego wpisu. Polecam. :)

Pozdrówka!
04-11-2009 16:54
Mayhnavea
   
Ocena:
0
repku, zostaw ten odcinek na wierzchu, chcę go obejrzeć :D
04-11-2009 17:57
Repek
    @Marheva
Ocena:
0
Się zrobi.

BTW: właśnie wprowadzili już czwarty box z sezonem do Empików. :)

Pozdrówka
04-11-2009 18:05

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.