» Blog » Święta 2009 - Plan B
28-12-2009 19:34

Święta 2009 - Plan B

W działach: święta | Odsłony: 1

Święta 2009 - Plan B
W tym roku miało być dalej, bardziej biało i tłumniej niż w roku zeszłym. Przynajmniej tak zakładał Plan A. Ogólnie polegało to na załatwieniu wszystkich niezbędnych spraw w Warszawie do przedświątecznej soboty włącznie i wpakowanie się do pociągu podążającego na południowy wschód o 6:55 w poniedziałek, 21 grudnia.
Mieliśmy w planach saneczki i bałwanka przed domem dziadków, harce z psami, pastowanie podłogi i ubieranie dużej choinki przy akompaniamencie tłuczonych przez Lucka ozdób świątecznych. Nie będę ukrywać, że miałam też daleko idące plany, które zakładały użycie piekarnika i Łukaszowej siły roboczej. Dlatego też odłożyłam wszelkie sprawdzanie poczty, maile świąteczne i inne mniej pilne sprawy na później. Liczyłam na to, że dam radę załatwić to, kiedy już przyciufciamy do Leżajska.

Możecie sobie wyobrazić moją wściekłość, gdy nagle w sobotę, w późnych godzinach wieczornych rozszalała się u nas Przedświąteczna Gorączka. I to nie taka, która każe ludziom godzinami przekopywać się przez stoiska z prezentami. O, nie! Mam na myśli taką, co to rozsiada się na Lonkołóżku i zakłada nogę na nogę, domagając się atencji oraz należytego traktowania. Zupełnie niczym niechciana, zła wróżka na chrzcinach, Przedświąteczna Gorączka warknęła:
- Pić!
Daliśmy jej pić. Kiedy zaspokoiła pragnienie, błysnęła podejrzliwie czerwonymi oczyskami i nie zważając na płacz Ilonki skarżącej się żałośnie na ból czoła, burknęła:
- Jeść!
Dostała Nurofen w syropie. Czknęła mało dystyngowanie i mlaskając ozorem położyła się spać.
Ledwie się zdrzemnęła ze trzy godziny, a już zaczęła spraszać podejrzane towarzystwo: Katar i Kaszel. Oba typki z podkrążonymi oczami i złośliwymi uśmiechami przyklejonymi do szczurzych mordek, po prostu wlazły do pokoju Lonki i natychmiast poczuły się jak u siebie. Zgrzytnęłam zębami, ale cóż miałam powiedzieć – dałam im pić, podsunęłam chusteczki i syropek odkrztuśmy, a Lonce po cichu wcisnęłam strzykawką mleko z czosnkiem, po czym przekazałam Łukaszowi pieczę nad całą tą imprezką i poszłam szykować się do pracy. Musiałam też zadzwonić do Babci B i dać jej znać, że Plan A wziął w łeb. Całe szczęście, że wciąż mam doping ciążowy – mimo kiepsko przespanej nocy dałam radę poprowadzić zajęcia i zaczęłam wdrażać Plan B.

Najpierw udałam się na Dworzec Centralny i oddałam bilety, spoglądając cały czas na zegarek i nie mogąc nadziwić się, jak przyjęcie zwrotu biletów może trwać 3 razy dłużej od ich sprzedaży. Potem wsiadłam do autobusu i przedzierałam się przez zapchane centrum, próbując czytać, w rzeczywistości klnąc pod nosem i odpowiadając na raport SMSowy Łukasza. Kiedy przyjechałam Lonka wyglądała jak student politechniki na czwartym roku – podkrążone oczy, glut na rękawie i górniczy kaszelek. Kiedy więc przyłożyła na chwilę głowę do poduszki, poszłam w jej ślady czując, że kolejna kawa niewiele mi da, bo znów czeka nas upojna noc w towarzystwie rozrywkowego trio.

Obudziłam się z bólem głowy. Niewiele myśląc wytoczyłam jedyną dozwoloną mi obecnie artylerię – mleko z czosnkiem. Z dużą ilością czosnku. Przedświąteczna Gorączka i spółka dały mi szybko spokój, ale Lonki wcale nie miała sobie zamiaru tak szybko odpuszczać. Zabawili u nas prawie do Wigilii. Ze środy na czwartek Lonka przespała wreszcie całą noc. W międzyczasie zdążyłam wdrożyć Plan B – dom został odgracony, uszka oraz pierogi z kapustą były już ulepione i ugotowane, kosze na brudną bieliznę opustoszały, prezenty warowały spakowane. Łukasz też wykonał swoją część Planu B – z naszym genialnym wózeczkiem zakupowym cierpliwie znosił kolejki i mimo sporego ruchu udało mu się połączyć swoje ostatnie przedświąteczne zajęcia z bieganiną z Nowolipek na Sadybę.

Przejazd w wigilijne popołudnie oraz przedświąteczną krzątaninę ułatwiła nam oczywiście wiosenna pogoda, która zawitała do nas w środę. Świąteczny śnieg, na który czekam cały rok przebierając nóżętami i który doprowadza do szału warszawiaków paraliżując tradycyjnie ruch drogowy i ZTM, znikł niemal zupełnie w ciągu kilkunastu godzin. Dlatego, kiedy już mieliśmy dość domowej krzątaniny, a złośliwe trio już się częściowo pożegnało, ubraliśmy Lonkę i potoczyliśmy się na kilkuminutowy spacer do wypożyczalni. Po drodze mijaliśmy się z miejscowymi, promieniejącymi życzliwością niczym świetliki. Trochę się nam udzieliło. I mimo niepowodzenia Planu A, przez co nie zobaczymy części rodziny przez kolejny rok, poczułam się bardzo świątecznie.

Okazało się, oczywiście że święta w mieście też mają swoje plusy: Warszawa jest niemal pusta, przez co poruszanie się po niej to sama przyjemność. Mimo mało świątecznego nastroju, który tutaj można znaleźć w sumie tylko w uliczkach handlowych centrum, jakoś udało się nam poczuć nieco świątecznie. Poza tym, zdołaliśmy wypróbować wyszperany przepis na domowe Rafaelo i nacieszyć się małą Lonką ubierającą swoje laleczki w świąteczne ozdoby. Dodatkowo, są to pierwsze święta Maleństwa i muszę powiedzieć, że kolejna panna Sobek zniosła kolację wigilijną z prawdziwym spokojem. Zaczęła szaleć dopiero po niej, kiedy dotarła do niej pierwsza porcja świątecznych specjałów. Zgodnie ze swoim zwyczajem fikała jak Lucek w objęciach Lonki, dając znać że jej smakuje. A przynajmniej tak chciałabym o tym myśleć, bo zazwyczaj wyłazi do wierzchu i obija się w środku na znajome dźwięki lub akurat wtedy, kiedy kładę się spać…

Oczywiście, przez całe to zamieszanie nie zajrzałam nawet na swoją skrzynkę aż do pierwszego dnia świąt. Chciałam więc niniejszym podziękować za życzenia i świąteczne maile, które do mnie doszły – od Grabarza, Schleppel, Mai oraz od Oli Fasoli – a także za śliczną kocią karteczkę od repka i Magdy, dzięki której zdecydowałam, że w przyszłym roku wysyłam życzenia tradycyjnie, pocztą. :D

Świąteczne statystyki:
- uszka: 164
- pierogi z kapustą: 63
- pierogi ruskie: 99
- superprzepisów rodzinnych: +1
- średnia waga na członka rodziny: +10%
- liczba Lonkorysunków: do +50% dziennie
- liczba DVD w Lonkotece: +1
- liczba książeczek w Lonkobiblioteczce: +3
- do Lonkoszafy powędrowały: +1 kostium wiedźmy do wściekania się, +1 kapelusz czarownicy

Zajrzyjcie eż do galerii. Mamy nowe Lonko- i Luckozdjęcia. ;)

Komentarze


996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Po fotce przy notce aż się boję zaglądać do galerii :D
28-12-2009 21:18
MEaDEA
   
Ocena:
0
Fenomenalne zdjęcie. Idealne do pokazania chłopakowi nastoletniej już Lonki, jak kiedyś was odwiedzi XD
28-12-2009 22:13
Marigold
   
Ocena:
0
Pies łagodny, a Lonka radosna ;)
28-12-2009 23:45
kilroy
   
Ocena:
0
nie wiem czemu, ale zdjęcie od razu skojarzyło mi się z filmem "Omen" O_o
29-12-2009 15:50
~senmara

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
my właśnie wróciliśmy ze Złotoryi, gdzie mimo mrozu (wg dziadków -10 to nie mróz) Fiona dzielnie szalała na spacerkach. Całujemy całą rodzinkę
29-12-2009 19:15
Qball
   
Ocena:
0
Zdjęcie świetne. Nawet pies popadł w konsternację i ukradł gwiazdę. Mam nadzieję że tych co ukradli księżyc w domu nie masz? :)

Pozdrowienia poświąteczne i przednoworoczne ode mnie i Szymka.
29-12-2009 21:36
teaver
   
Ocena:
0
Dzięki za pozdrowienia i życzenia. :D Uściskajcie od nas maluchy i powiedzcie im, żeby się cieszyły póki mogą. Z rodziców też się w końcu wyrasta... ;)

Tak myślałam, że fotka wam się spodoba, hehehhe.....

p.s.
gwiazdka to psi gryzak. ;)

p.s.2
Sen, przypuszczam, że skoro mała Fionka ma już Nianię, to wybieracie się na Sylwestra?
30-12-2009 15:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.