02-07-2007 16:16
Randka z mężem.
W działach: marudzenie | Odsłony: 11
Z wiekiem wydaje mi się, że robię sie coraz bardziej sentymentalna. Ostatnio okazało się jednak, że może nie do końca. Dlaczego?
Ot, nie zrobiłam wielkiej sentymentalnej pokazówy z powodu drugiej rocznicy ślubu. Nie ma kwiatów, łez i obiecywania gwiazdek z nieba. Będzie normalna kolacja i spokojna rozmowa. I to wcale nie jest według mnie oznaką kryzysu małżeńskiego ani żadnym znudzeniem obecnym stanem cywilnym, czy życiem w monogamii. To zupełnie zdrowe podejście w sytuacji, kiedy każdego dnia ktoś udowadnia mi, że sie o mnie troszczy i że nie jestem mu obojętna. Na przykład, że bez szemrania zje lekko przypalonego schabowego, zmyje naczynia bez przypominania, weźmie Lonkę na dłuższy spacer, żebym mogła dokończyć korektę tekstu, albo sam odgrzeje sobie obiad. To według mnie bardziej męskie, niż otwieranie kobiecie drzwi albo litania komplementów pod jej adresem.
I czegóż tu chcieć więcej? Romantycznych uniesień w stylu Nory Roberts? Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze! Nikt mi nie wmówi, że kłamstwo w żywe oczy jest tym, czego jako kobieta potrzebuję najbardziej. No bo jak tu nie uznać za fałszywe porównywanie czyichś oczu do ciał niebieskich, a za złośliwość - bezmyślne niszczenie starannie wykonanego makijażu? Chamstwo i obłuda!
Nie będę sterczała godzinami przed lustrem, żeby nie trzeba było retuszować zdjęć rocznicowych w Photoshopie. Nie będę wypijała kieliszka wina, żeby mieć lepszy humor przed wyjściem do ludzi. Nie będę się głodziła przez tydzień, żeby na kolację wcisnąć tyłek w najmodniejsze szorty. I nie będę się starała na siłę wyjść z domu i zaszaleć. To wszystko mogę zrobić dla siebie. A fakt, że się z kimś jest, bo się go kocha i szanuje, nie polega na organizowaniu świetnych rocznic na 100 osób z fajerwerkami i sesją zdjęciową. To raczej kwestia tego, jak wam się żyje się na codzień - Z kimś, czy OBOK niego. I kontynuacji tego pierwszego życzę mojemu mężowi (i tym samym sobie) na naszą drugą rocznicę ślubu. Wszystkiego Najlepszego, Kochanie! :)
Ot, nie zrobiłam wielkiej sentymentalnej pokazówy z powodu drugiej rocznicy ślubu. Nie ma kwiatów, łez i obiecywania gwiazdek z nieba. Będzie normalna kolacja i spokojna rozmowa. I to wcale nie jest według mnie oznaką kryzysu małżeńskiego ani żadnym znudzeniem obecnym stanem cywilnym, czy życiem w monogamii. To zupełnie zdrowe podejście w sytuacji, kiedy każdego dnia ktoś udowadnia mi, że sie o mnie troszczy i że nie jestem mu obojętna. Na przykład, że bez szemrania zje lekko przypalonego schabowego, zmyje naczynia bez przypominania, weźmie Lonkę na dłuższy spacer, żebym mogła dokończyć korektę tekstu, albo sam odgrzeje sobie obiad. To według mnie bardziej męskie, niż otwieranie kobiecie drzwi albo litania komplementów pod jej adresem.
I czegóż tu chcieć więcej? Romantycznych uniesień w stylu Nory Roberts? Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze! Nikt mi nie wmówi, że kłamstwo w żywe oczy jest tym, czego jako kobieta potrzebuję najbardziej. No bo jak tu nie uznać za fałszywe porównywanie czyichś oczu do ciał niebieskich, a za złośliwość - bezmyślne niszczenie starannie wykonanego makijażu? Chamstwo i obłuda!
Nie będę sterczała godzinami przed lustrem, żeby nie trzeba było retuszować zdjęć rocznicowych w Photoshopie. Nie będę wypijała kieliszka wina, żeby mieć lepszy humor przed wyjściem do ludzi. Nie będę się głodziła przez tydzień, żeby na kolację wcisnąć tyłek w najmodniejsze szorty. I nie będę się starała na siłę wyjść z domu i zaszaleć. To wszystko mogę zrobić dla siebie. A fakt, że się z kimś jest, bo się go kocha i szanuje, nie polega na organizowaniu świetnych rocznic na 100 osób z fajerwerkami i sesją zdjęciową. To raczej kwestia tego, jak wam się żyje się na codzień - Z kimś, czy OBOK niego. I kontynuacji tego pierwszego życzę mojemu mężowi (i tym samym sobie) na naszą drugą rocznicę ślubu. Wszystkiego Najlepszego, Kochanie! :)