Podbój przedszkola zakończony wielkim sukcesem!
W działach: Lonkostyle | Odsłony: 1Dziś pierwszy września i nasza mała Ilonka - jak wszystkie maluchy około 3 r.ż., który miały szczęście w wielkim losowaniu miejsc - pobiegła do przedszkola.
"Pobiegła" to czywiście duża generealizacja - to my pobiegliśmy, żeby nie zrobić jej obciachu spóźnieniem w ten pierwszy dzień. Mała Ilonka, szczerze mówiąc miała gdzieś wstawanie i ubieranie się do przedszkola, a z łóżka wyciągnęłam ją świeżymi naleśnikami i łaskotkami.
Ku naszej radości, droga do żłobka nie zajęła nam dłużej niż 12 minut. Koniec przedzierania się przez miasto w korkach! Około 8:03 znaleźliśmy się przed wejściem do szatni, gdzie tata strzelił parę fotek. Potem okazało się, że droga do szatni prowadzi schodami w dół - swojskie piekielne klimaty, Lonka od razu poczuła się jak u siebie. Bez problemu znaleźliśmy listę z odpowiednią grupą i szafkę.
Tym, co natychmiast zauważyło nasze Cudo, były emblemaciki na półeczkach z boku dla nieczytatych maluchów. Lonce trafiły się grabki, w sumie nic ciekawego, ale kolega dwie szafki obok miał śliczy traktorek. Nasz świeżo upieczona przedszkolnica była zachwycona i zaczęłą się wdrapywać, żeby obczaić wszystkie obrazki obok. Dała się jednak namówić na zostawienie kutki i zmianę butów. I to z uśmiechem na ustach.
Kiedy już zmieniliśmy buty i nałożyliśmy na obuwie ochraniacze - tak, takie jak w szpitalu :D - weszliśmy na górę w poszukiwaniu miejsca desantu. Okazało się, że na dzieciaki czekają już zabawki oraz uśmeichnięte panie przedszkolanki. Uśmiechy pań były nieco przytłumione - miały problem z prawdziwą freshmenką, którę darła się niebogłosy za rodzicami. Lonce to jednak nie przeszkodziło w dojrzeniu kilku interesujących szczegółów i trzeba ją było łapać, żeby panie mogły przykelić jej biedronkę z imieniem do koszulki. Jeszcze tylko buziaczek na pożegnanie i rodzice znikli w przejściach do szatni...
Baliśmy się bardzo, że powtórzy nam się historia ze żłobka. Wciąż mamy nadzieję, że pierwszy dzień nie okaze się ostatnim z uśmiechem na ustach. Usłyszałam co prawda sakramentalne "Ja nie chcę do szkoły", ale było jakieś nieprzekonujące i owczy pęd oraz ciekawość zrobiły swoje - Lonka pobiegła za zgrają dzieciaków. Trzymajcie kciuki, zeby jutro też się udało. ;)
A dla ciekawskich - kilka zdjęć w galerii.